niedziela, 23 września 2012

Rozdział 24


Przypomnienie:
- Brakowało mi ciebie... - rzekł i pocałował dziewczynę.

Kiedy się od siebie oderwali, wstał, pomachał jej i wyszedł z sali.
***
Pati leżała w łóżku szpitalnym i myślała o tym, co się zdarzyło. Nie tylko przed chwilą, ale też o tym, co zdarzyło się po wyjściu z kina. Próbowała sobie przypomnieć, co się wtedy działo. Pamiętała, że rozmawiała z rodzicami o ich rozwodzie, tata się do niej odwrócił, zobaczyła, że zbliżają się do drzewa, a kiedy mrugnęła poczuła, że jest na czymś wieziona... Dalej pustka. Czarna dziura. Nie pamiętała już nic. Czuła się, jakby była po dobrym śnie. Myślała, że obudziła się następnego dnia, a tymczasem minął już miesiąc. Ale ważne jest to, że w końcu się wybudziła i znowu ujrzała Niall'a. Te jego niebieskie oczy i śliczna blond czupryna... Mimo że dla niej ten "sen" trwał krótko, zdążyła się za nim stęsknić. Brakowało jej go przez ten czas. Teraz jednak uśmiechała się szeroko. Czuła się świetnie, a w dodatku w końcu zobaczyła Li, Lou, Hazze i Zayn'a na żywo.
Nagle usłyszała donośny, monotonny dźwięk i szybkie kroki na korytarzu.
- Poproszę respirator - powiedział lekarz. Jego głos dochodził z sąsiedniej sali.
- Proszę się nią zająć - dało się słyszeć po mniej więcej pięciu minutach.
Chwilę potem mężczyzna wszedł do sali.
- Jessy Walker to pani krewna? - zwrócił się do blondynki.
- Tak... Coś się stało? - zapytała dziewczyna.
Podświadomie czuła, że lekarz odpowie "tak" i nie będzie to dobra wiadomość. Jej obawy się potwierdziły.
- Tak - odrzekł wyraźnie zdenerwowany. - Bo widzisz... ona nie żyje.
- Co?! - wykrzyknęła.
Mimo że nie darzyła swojej matki zbytnią sympatią -czasami nawet mówiła, że jej nienawidzi-, poczuła łzy napływające jej do oczu. Pozwoliła im swobodnie popłynąć po swoich policzkach. Czuła ich słony smak i widziała, jak spadają na pościel.
- Może mnie pan przytulić? - zapytała w pewnym momencie lekarza.
Czuła, że potrzebuje tego bardziej niż kiedykolwiek. Chciała poczuć czyjeś ciepło, znaleźć się w czyiś ramionach... Mężczyzna podszedł do niej i objął ją. Dziewczyna nie poczuła się lepiej, jednak wyszeptała:
- Dziękuję.
***

***
- Hej kotku... - przywitał się z dziewczyną blondyn.
Ona odpowiedziała mu całując go czule. Uśmiechnęli się do siebie, a nastolatka zapytała:
- I jak tam próba?
- Dobrze... - odrzekł chłopak i dodał. - Były już trzy odcinki live, a my jeszcze nie odpadliśmy.
- Szkoda, że nie mogłam was oglądać. Ale na pewno wypadliście świetnie.
- Jeśli by polegać na pisku tych wszystkich dziewczyn, to jesteśmy wręcz boscy - zaśmiał się chłopak, a Pati mu zawtórowała.
- Fajnie jest być sławnym? - zapytała przyglądając mu się uważnie.
- No nie przesadzajmy z tą sławnością. Paparazzi jeszcze za mną nie biegają...
- Jeszcze? - blondynka uniosła jedną brew.
Chłopak tylko uśmiechnął się w odpowiedzi.
- No hej! - do sali wbiegł nagle Louis.
- Hej - dziewczyna od razu rozpromieniła się na jego widok.
Boo Bear przytulił przyjaciółkę.
- Niall, kochanie, nie wiem jak, ale pod szpitalem znalazły się nagle jakieś fanki i chcą nasze autografy.
- No to im je dajcie.
- Ale one bardzo chcą cię zobaczyć.
- A skąd wiedzą, że ja tu jestem?
- Magia! - wykrzyknął Lou, a Patricia wybuchnęła śmiechem.
- Powiedziałeś im? - zapytał zrezygnowany blondyn.
- A czemu mam okłamywać kogoś, kto mnie kocha?
- Powiedz im, że poszedłem do łazienki.
- One na pewno poczekają.
- No to powiedz, że poślizgnąłem się z łazience i złamałem miednicę...
- Dlaczego akurat miednicę? - zdziwił się Lou.
- Bo to się najdłużej zrasta.
- To wtedy by przyszły cię odwiedzić i stracił byś wierne fanki, bo nie chciałeś im dać autografu. Wiesz, jak one by się wtedy poczuły? Zrób to dla mnie.
- I dla mnie - dołączyła się dziewczyna.
- Zrób to dla nas - podsumował Boo Bear przybliżając swoją twarz do twarzy nastolatki.
Oboje uśmiechnęli się szeroko. Niall zaśmiał się i powiedział:
- Dobrze, niech wam już będzie.
Patricia cmoknęła blondyna w policzek, a Lou wziął go za rękę i wyprowadził przed szpital. Chłopak zdziwił się widząc reakcję tych kilku dziewczyn stojących na ulicy. Zaczęły piszczeć i w błyskawicznym tempie znalazły się przy nich. Porobili sobie kilka zdjęć i dali kilka autografów. Potem chłopcy, już w piątkę, wrócili do sali, w której leżała Patricia.


***
Dziewczyna przywitała się z pozostałą trójką. Kiedy rozmawiali, Harry był cichy, jakby przybity. Nie odzywał się. Od czasu do czasu tylko odpowiadał na pytania. Jednak były to krótkie, bezbarwne odpowiedzi. Nie było w nich tego entuzjazmu jak zawsze. Nie bił pozytywną energią. Nie śmiał się. Nawet nie pozwolił sobie na jakikolwiek uśmiech. Kiedy Niall, Li, Lou i Zayn pogrążeni byli w rozmowie, Pati dotknęła lekko ręki Hazzy. On odwrócił się od okna i popatrzył na nią pytającym wzrokiem.
- Co jest? - zapytała zatroskana dziewczyna.
- Ale o co ci chodzi?
- Dokładnie wiesz o co mi chodzi. Od kiedy przyszedłeś, ani razu się nie uśmiechnąłeś. To nie jest już ten dawny Hazza...
- Przepraszam, - rzekł chłopak - ale nie chcę teraz o tym rozmawiać.
- Rozumiem, ale jakby coś się działo to wiedz, że możesz na mnie liczyć - zmierzwiła mu włosy nastolatka.
- Dzięki - odrzekł Harry i w końcu się uśmiechnął.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech nie puszczając jego ręki. Chłopak usiadł przy niej na krześle.
- Pati - do sali wszedł Zayn. Dziewczyna nawet nie zauważyła, że wcześniej wyszedł.
- Tak? - zapytała odwracając się w jego stronę.
- Lekarz powiedział, że możesz już wyjść ze szpitala.
- Super - uscieszyła się nastolatka. - Ale najpierw muszą mi wyjąć te wszystkie rurki.
- Zaraz przyjdzie do ciebie pielęgniarka. I tak przy okazji, współczuję.
- Ale czego? - zapytała zdziwiona nastolatka.
- No, z powodu twojej mamy... Naprawdę mi przykro.
- Zayn! - wykrzyknął Lou.
Dziewczyna poczuła łzy napływające jej do oczu. Nadal nie mogła się pogodzić z jej śmiercią. Na szczęście, byli chłopcy. Oni zawsze poprawiali jej humor w dobrym momencie. Szkoda tylko, że nie było ich, kiedy się o tym dowiedziała. Ale... Było - minęło. Nie chciała mieć do nich o to pretensji. Poradziła sobie bez nich. Czasami trzeba dać sobie radę samemu...
Popatrzyła zaszklonymi oczami na Niall'a. On po prostu przytulił ją bez słowa.

------------------------------------

Taki tam beznadziejny rozdział xD Chociaż w sumie, jakby popatrzeć na poprzednie, to w tym przynajmniej coś się stało... W każdym bądź razie wena do mnie wróciła. Mam pomysły na dalsze części, ale one są dosyć odległe i nie wiem co napisać pomiędzy nimi. I to jest właśnie mój problem xD
Ten rozdział dedykuję Oli... Poznałyśmy się na kolonii i mieszkamy strasznie daleko od siebie. Soł sad :( No ale od czego jest fb :P Chcę tylko żebyś wiedziała, że za tobą tęsknię kochanie <3 No i może jeszcze, że jesteś zajebista :*

poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział 23


Przypomnienie:
- Chwila, chwila... - rzekła dziewczyna odpychając go od siebie. - Ale kim ty w ogóle jesteś?

- To ja, Niall, nie poznajesz mnie? - oznajmił, a kiedy dziewczyna pokręciła głową poczuł, że pieką go oczy.
Spojrzał ze smutkiem na swoich przyjaciół. Wyglądali na zdziwionych i zakłopotanych. Poczuł, że nie może już dłużej powstrzymywać łez i schował głowę w dłoniach. Nie mógł sobie wyobrazić, że ona może go nie pamiętać. Nagle poczuł, że ktoś zabiera jego ręce z twarzy. Zrobił to bardzo delikatnie. Potem ujął w swoje dłonie jego twarz i pocałował go. Kiedy otworzył oczy ujrzał uśmiechającą się do niego Pati.
- Tylko taki żarcik - wzruszyła niewinnie ramionami.
- To nie było śmieszne - odpowiedział blondyn z powagą. Reszta zespołu pokiwała głowami patrząc na nastolatkę.
- Dobrze, przepraszam. Ale teraz na pewno jeszcze bardziej się cieszycie, że mnie widzicie prawda?
- W sumie prawda - zgodził się Lou.
- Na żywo wyglądasz jeszcze ładniej... - skomplementował ją Zayn.
- Tak, szczególnie, że jestem rozczochrana i leżę w łóżku szpitalnym z dziwnymi rurkami w różnych dziwnych miejscach - odrzekła dziewczyna.
Niall natomiast patrzył na przyjaciela z miną zabójcy.
- Nie martw się - wytłumaczył się Zayn. - Wiem, że mój urok osobisty jest zniewalający, ale oszczędzę tę uroczą niewiastę.
Wszyscy się roześmiali, a Patricia powiedziała :
- A ja i tak kocham tylko ciebie.
Uśmiechnęła się i cmoknęła go w policzek.
W pewnym momencie do pokoju wszedł lekarz.
- Oo... Widzę, że już się pani wybudziła - rzekł patrząc na Patricię. - Jak się pani czuje?
- Świetnie - odrzekła nastolatka. - A gdzie są moi rodzice?
- Leżą w sali obok... Jeszcze nie wybudzili. Siła uderzenia była większa, więc myślę, że potrwa to jeszcze kilka dni, do tygodnia.
- Rozumiem - pokiwała głową dziewczyna. - Kiedy będę mogła wyjść?
- Myślę, że jeśli w ciągu następnych trzech dni będzie się pani czuła dobrze, zwolnimy panią.
- Dobrze, dziękuję - uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Słuchaj, my musimy już iść. Za chwilę mamy próbę - oznajmił Louis Pati.
- Och... Dobrze - odrzekła dziewczyna.
Wszyscy chłopcy skierowali się w stronę wyjścia. Wszyscy oprócz Niall'a. Ten pozostał na fotelu i uśmiechał się do dziewczyny.
- Idziesz? - zapytał go Zayn.
- Nie, ja tu jeszcze chwilę zostanę.
- Dobra, czekamy przed wejściem - odrzekł Lou.
- Ok, zaraz przyjdę.
- Czemu chciałeś zostać? - zapytała Pati, kiedy reszta zespołu wyszła.
- Chciałem się jeszcze tobą nacieszyć - uśmiechnął się, a ona zaśmiała się słodko.
Tak bardzo mu tego brakowało. Brakowało mu jej śmiechu, jej słów, po prostu jej. To ona była jego powodem do uśmiechu. Dla niej mógłby nawet zrezygnować z X Factor. Chciał się stać kimś znanym, nagrać płytę, mieć fanki... Ale wolał być zwyczajnym Niall'em i być z Patricią, niż być sławnym człowiekiem, ale nie być z nią. Czuł, że są sobie przeznaczeni. Wiedział, że brzmi to trochę głupio, ale rzeczywiście tak było. Chciał z nią być jak najdłużej tylko mógł i miał nadzieję, że już nic złego jej się nie przytrafi.
- Brakowało mi ciebie... - rzekł i pocałował dziewczynę.

--------------------
Tak, tak wiem... Głupi rozdział. Nie podoba mi się. Uważam, że jest strasznie nudny ;< I do tego krótki. Przepraszam, ale ostatnio jakoś nie mam weny. Prosiłabym także już po raz nie wiem który o szczere komentarze ;)
Ten rozdział dedykuję Karinie. Kochanie, można by cię opisać wieloma słowami. Słodka, czarująca, śliczna, miła, kochana, zabawna, ale przede wszystkim... Zajebista. Jak dobrze, że poszłyśmy do tego samego gim <3

sobota, 15 września 2012

Imagin z Niall'em ;)

Tak jak obiecałam, dodaję imagin. Mam nadzieję, że wam się spodoba <3

- Hej kochanie - powiedziała twoja przyjaciółka, Ann, kiedy odebrałaś telefon.
- Hej - rozpromieniłaś się na dźwięk jej głosu.
- Co powiesz na ognisko?
- Ale że teraz? - zdziwiłaś się. Była dopiero czternasta.
- Tak teraz...
- Przecież jest dopiero czternasta - zaoponowałaś.
- Zastanów się Kate - westchnęła Ann. - Kto robiłby ognisko w dzień?
- Po tobie można się wszystkiego spodziewać - zaśmiałaś się.
- Tsaaa... - powiedziała.
Poczułaś się lekko urażona. Nawet bardzo. Ostatnio dziewczyna robiła to często. Kiedyś śmiała się z twoich dowcipów, ale teraz było inaczej. Szczególnie przy waszych znajomych. Wtedy albo udawała, że cię nie słyszy albo w ogóle się nie śmiała. Bolało cię to, ale nadal się uśmiechałaś i nic nie mówiłaś. W tamtym momencie też nie chciałaś nic mówić.
- Sorki, ale muszę już iść. Umówiłam się ze ślicznym chłopakiem - wytłumaczyła.
- Ok. A mogę wiedzieć jak ma na imię? - uniosłaś brwi.
- Niall. Jest blondynem i ma niebieskie oczy.
- No to życzę szczęścia - uśmiechnęłaś się do słuchawki.
- Pa. Zaczyna się o dziewiątej. - powiedziała bez podziękowania i rozłączyła się.
Odłożyłaś telefon na biurko i usiadłaś na łóżku. Już któryś raz myślałaś o tym, czy nie zerwać tej przyjaźni. Ona wyraźnie już cię nie lubiła. Wywyższała się, a tobą pogardzała. Takie coś nie miało sensu. To już nie była przyjaźń. Dawniej spędzałyście ze sobą cały swój czas. Odrabiałyście razem lekcje i przynajmniej dwa razy w tygodniu nocowałyście u siebie. Teraz Ann tylko od czasu do czasu dzwoniła do ciebie. Niby zaprosiła cię na ognisko, ale wiedziałaś, że tam i tak nie zwróci na ciebie uwagi. Westchnęłaś cicho i zeszłaś na dół, aby obejrzeć telewizję. Dopiero dwie godziny przed zaczęciem ogniska wstałaś, umyłaś włosy i wyprostowałaś je. Ubrałaś się w zielone rurki, czarną bluzkę na szerokich ramiączkach i czarne vansy. Nałożyłaś lekki makijaż i zadzwoniłaś po taksówkę. Była pod twoim domem już piętnaście minut później. Wsiadłaś, podałaś adres swojej przyjaciółki i chwilę potem byłaś na miejscu. Przeszłaś przez furtkę i przywitałaś się ze swoimi znajomymi. Nie mogłaś wypatrzyć wzrokiem Ann. Usiadłaś na ławce przy ognisku i podparłaś ręką głowę. W końcu twoja przyjaciółka wyszła z domku. Jednak nie była sama. Była w towarzystwie jakiegoś blondyna. Domyśliłaś się, że to ten Niall, chłopak, o którym mówiła rano. Nie mogłaś zaprzeczyć - był przystojny. Zauważyłaś, że zaczyna iść w twoją stronę ( your DIRECTION xd ), zostawiając Ann. Dziewczyna przez chwilę wyglądała na oburzoną, jednak wzruszyła ramionami i podeszła do stolika z alkoholem. Ty natomiast zaczęłaś patrzeć na swoje buty, ponieważ poczułaś się niezręcznie. Wiedziałaś, że się rumienisz. Podniosłaś na chwilę wzrok i spojrzałaś w jego oczy. Uśmiechnął się do ciebie. Ty jakoś zdołałaś odwzajemnić uśmiech.
- Hej - rzekł siadając obok ciebie.
- Cześć - odrzekłaś zakładając niesforny kosmyk za ucho.
- Jestem Niall, a ty? - zapytał.
- Kateleen, ale mów mi Kate.
- Kate - powtórzył jak echo blondyn. - Piękne imię.
- Dziękuję - ponownie się zarumieniłaś.
Rozmawialiście przez następne dwie godziny. W pewnym momencie podeszła do was Ann. Była już porządnie wstawiona.
- Kochanie - zwróciła się do Niall'a. - Idziemy do pokoju?
- Po pierwsze, nie kochanie, tylko Niall - odrzekł oschle chłopak. - A po drugie, chyba widzisz, że jestem zajęty.
- Jak możesz tak do mnie mówić?! - oburzyła się dziewczyna prawie się przewracając. - Z nami koniec!
- Nawet nie byliśmy razem! - wykrzyknął i wstał ze zdenerwowania.
- Nie chcę cię więcej znać! - krzyknęła, jakby nie słyszała wcześniejszych słów blondyna.
Odeszła z naburmuszoną miną. Popatrzyłaś na Niall'a zdziwiona.
- Co to w ogóle było?
Chłopak tylko zaśmiał się serdecznie.
- Może spotkalibyśmy się jutro? - zapytał uśmiechając się.
- Chętnie - zarumieniłaś się.
Wymieniliście się numerami i twitterami. Miałaś ochotę skakać ze szczęścia, ale zdołałaś się opanować. Chłopak pożegnał się z tobą, całując w policzek. Odprowadzałaś go wzrokiem uśmiechając się do siebie.
* trzy miesiące później *
- Hej, spotkalibyśmy się w "Milkshake City"? - usłyszałaś głos Niall'a.
Uśmiechnęłaś się do siebie. Od kiedy poznaliście się na ognisku, zdążyliście się zaprzyjaźnić. Może inaczej... On uważał cię za przyjaciółkę, ale ty go kochałaś. To on pomógł ci wrócić do siebie po zerwaniu przyjaźni z Ann. Zawsze wprawiał cię w dobry humor, nie mogłaś się przy nim nudzić. Czułaś, że nadajecie na tych samych falach. Mieliście takie same zainteresowania i oboje kochaliście śpiewać.
- No pewnie. Będę tam za półgodziny.
- Ok. Czyli przyjadę po ciebie za dwadzieścia minut.
- Nie trzeba.
- Trzeba, muszę powiedzieć ci coś ważnego.
- Dobrze.
- To czekaj na mnie w domu.
- Ok.
Chłopak pożegnał się z tobą i rozłączył się. Podskoczyłaś ze szczęścia i pobiegłaś na górę. Zajrzałaś do szafy. Wybrałaś fioletowe rurki i białą bluzkę z napisem "I <3 NY". Nałożyłaś lekki makijaż i uczesałaś sobie kłosa na bok. Kiedy usłyszałaś dzwonek do drzwi, szybko zbiegłaś ze schodów, prawie się przewracając. Otworzyłaś drzwi uśmiechając się szeroko.
- Cześć - przywitał cię Niall i przytulił cię. - Idziemy?
- No pewnie.
- Chyba miałeś powiedzieć mi coś ważnego... - zaczęłaś, kiedy siedzieliście już w aucie.
- Musisz chwilę poczekać.
Kilka minut później byliście już pod barem. Weszliście do środka i zajęliście wasz ulubiony stolik. Zamówiliście shake'i.
- Powiesz mi w końcu to, co miało być takie ważne? - naciskałaś.
- Powiedzieć, nie powiem. Ale zaśpiewam.
Wziął swoją gitarę, która leżała za nim. Widocznie musiał to zaplanować wcześniej i przywieźć ją tu. Nagle wstał i zaczął grać i śpiewać:

I don't know what you've been used to
never been with a girl like you-u
but I can give you the love that's true to
your hesrt not material things
I'll give you my song
this words for you-u
sing you what I feel
my soul is true-e
I don't have the world
can't give it to you girl
but all that I can do
is give the song for you

Wszyscy ludzie słuchali tego, jak blondyn śpiewał. Kiedy skończył zaczęli bić brawo, ale ty tego nie słyszałaś. Widziałaś tylko Niall'a. Te jego oczy... I uśmiech. Uśmiechał się do ciebie promiennie. Podbiegłaś do niego i przytuliłaś go mocno.
- Kocham cię - wyszeptałaś i pocałowałaś go.

:)

Więc tak... Chyba muszę ustalić, kiedy będę wstawiała nowe rozdziały. W które dokładnie dni to nie wiem, jeszcze napiszę, ale myślę, że raz albo dwa razy w tygodniu będą się pojawiać. Czasami także pojawi się jakiś dodatkowy imagin. Na przykład dzisiaj ;) Około wieczora pojawi się imagin z Niallerkiem <3 Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Dzisiaj miałam największego banana na ryjcu w życiu. Jak zobaczyłam to, że wczoraj było 245 wejść... Myślałam ,że umrę ze szczęścia. Kocham was po prostu.
Chciałam polecić dwa blogi. Jeden już prawie się kończy i bardzo możliwe, że go znacie, bo ma zajebiście dużo wejść. Drugi dopiero się zaczął i wiem, jestem tego po prostu pewna, że będzie tak samo zajebisty. Zazdroszczę tej dziewczynie wielkiego talentu ;)

1. http://gotta-be-1d.blogspot.com/ Ten się kończy xD
2. http://be-forever-young1d.blogspot.com/ A ten zaczyna <3

oba są zajebiście zajebiste ;) Radzę wam je przeczytać, nie pożałujecie <3

piątek, 14 września 2012

Rozdział 22


- Kurczę, patrzcie - powiedział nagle Lou. - Sklep cały w paski!
Chłopcy spojrzeli w stronę, w którą wskazywał Boo Bear. Rzeczywiście mieścił się tam sklep o nazwie "Agua". Praktycznie wszystko było tam w paski.
- Idź tam, kochanie - rzekł Hazza. - Wiemy, że sprawi ci to wiele radości.
- Dzięki, wiesz, że cię kocham - cmoknął przyjaciela w policzek i pobiegł w podskokach do sklepu.
Wrócił po mniej więcej piętnastu minutach. W ręku trzymał torbę w paski z napisem "Agua".
- Patrzcie, co kupiłem! - krzyknął już z daleka, wyjmując z niej bluzkę w paski.
- Cieszymy się z twojego szczęścia! - odkrzyknął Niall i uśmiechnął się.
- Mam jeszcze breloczek w paski, trzy ręczniki w paski i stanik w paski...
- Stanik? Po co ci stanik? - zapytał zdziwiony Liam.
- Nie wiem, był w paski, więc go kupiłem.
Cała piątka wybuchnęła śmiechem i ruszyła dalej. Harry kupił sobie czerwone conversy, Liam koszulę w kratę, Zayn paczkę papierosów i kapelusz, a Niall polo. Po zakupach wrócili do hotelu. Wszyscy usiedli w pokoju blondyna. Rozmawiali na poważne, jak i bezsensowne tematy przez mniej więcej trzy godziny. Potem poszli na kolację, a następnie każdy udał się do pokoju. Niall poszedł do łazienki i umył się, po czym założył piżamę. Patrząc w lustro pomyślał o Pati. Szkoda, że nie ma jej z nimi, że nie może się z nimi śmiać i rozmawiać. Leży w tym cholernym szpitalu tylko przez to, że jej ojciec odwrócił się w jej stronę. Ona nic nie zrobiła, to nie była jej wina, a jednak musiała ponieść za to karę...
***
Minęły już prawie trzy tygodnie, od kiedy Pati i jej rodzice mieli wypadek. Niall siedział z chłopakami w szpitalu praktycznie cały dzień, ponieważ lekarze powiedzieli, że właśnie dzisiaj nastolatka powinna się wybudzić. Blondyn był zdenerwowany, ale i szczęśliwy. Nie mógł się doczekać, aż jego dziewczyna otworzy oczy i uśmiechnie się do niego. Chciał w końcu zobaczyć kolor jej ślicznych oczu i poczuć smak jej ust. Popatrzył na Lou i uśmiechnął się do niego:
- Cieszysz się, prawda? - zapytał go przyjaciel.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Domyślam się.
Siedzieli na korytarzu, ponieważ pielęgniarka zajmowała się właśnie Pati. Kiedy kobieta wyszła z sali, Niall wstał i poszedł usiąść przy blondynce, aby jak codziennie potrzymać ją za rękę. Koledzy z zespołu stanęli obok łóżka. Przez kilka minut nikt się do siebie nie odzywał. Nagle Hazza odchrząknął znacząco.
- Em... Niall... Myślę, że powinieneś to zobaczyć. - powiedział.
Blondyn popatrzył na niego, a następnie na Patricię. Wpatrywała się w niego z zaciekawieniem. Chwila... Ona się w niego WPATRYWAŁA, a to znaczy, że już się wybudziła! Na twarzy chłopaka momentalnie pojawił się uśmiech. Była to chyba jedna z najszczęśliwszych chwil w jego życiu, ale starał się panować nad emocjami.
- Hej, kochanie... - nachylił się, aby ją pocałować.
- Chwila, chwila... - rzekła dziewczyna odpychając go od siebie. - Ale kim ty w ogóle jesteś?


------------------------
Hah... Udało mi się wstawić 22 rozdział!!! Jestem z siebie dumna. Tak, wiem że jest trochę krótki i z góry za to przepraszam :< Dziękuję za 5 obserwatorów i wszystkie komentarze. Skomentuję na waszych blogach w niedzielę, kiedy wrócę, bo narazie trochę się spieszę ;) Ale obiecuję, że to zrobię.
Ten rozdział dedykuję Monice z mojej klasy. Kochanie, jesteś po prostu zajebista. Na obozie też było zajebiście, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś pojedziemy gdzieś razem <3

wtorek, 11 września 2012

Rozdział 21


***
- Posłuchajcie mnie - powiedział pasiasty wchodząc do pokoju Hazzy.
Wszystkie trzy głowy zwróciły się ku niemu.
- O co chodzi? - zapytał Zayn.
- Będziemy mieli próby do X Factora w Budapeszcie - rzekł i zanim ktoś zdążył zaprotestować, dodał - Pati jest w szpitalu i Niall nie chce jej zostawiać.
- To zmienia postać rzeczy - odrzekł Harry. - Tylko czy Simon i reszta się zgodzą?
- Mam zamiar z nim pogadać, ale najpierw chciałem o tym powiedzieć wam.
- Ok. A kiedy chcesz jechać do Simona?
- Teraz.
Jego przyjaciele nie protestowali. Lou wyszedł z apartamentu i skierował się w stronę domu Cowella. Był pod nim już 10 minut później. Zadzwonił do drzwi. Chwilę potem otworzył mu Simon.
- A co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony.
- Mam sprawę - odrzekł pasiasty. - Mogę wejść?
Cowell odsunął się i pozwolił Lou wejść do przestronnego salonu. Mężczyzna usiadł na kanapie, złączył koniuszki palców i zapytał:
- Więc? O co chodzi?
- Chcemy mieć próby w Budapeszcie...
- Czyś ty do końca oszalał?! Pojedziesz sobie do Budapesztu po X Factorze.
- Chyba nie rozumiesz powagi sytuacji. Tam jest dziewczyna Niall'a...
- A co mnie obchodzi jego dziewczyna?! Pobędzie z nią, kiedy już wygracie ten program!
- Czy ty nigdy nie byłeś szaleńczo zakochany? Nigdy nie myślałeś, że zrobiłbyś dla kogoś wszystko, dosłownie wszystko? Nigdy nie miałeś takiej osoby, z którą chciałeś spędzić resztę swojego życia?
- Posłuchaj mnie - odrzekł zdenerwowany Simon. - Co to ma do rzeczy? Może byłem, a może nie. Ale nigdy bym nie pomyślał, że nie mogę zostawić dziewczyny na te kilka miesięcy. A nie wierzę, że Niall nie chce stać się sławny.
- To ty mnie posłuchaj. Niall woli mieć kogoś, kto go kocha bez względu na to, czy jest sławny, czy nie. W Budapeszcie znalazł taką osobę. Jednak kilka dni temu jego dziewczyna miała wypadek. Leży teraz w szpitalu. Niall nie może jej tak zostawić, więc wpadliśmy na pomysł. Chcieliśmy przyjeżdżać tu co tydzień, ale próby mieć w Budapeszcie. Myślałem, że nas zrozumiesz i się zgodzisz, ale chyba się myliłem.
Lou podszedł do drzwi i złapał za klamkę.
- Poczekaj... - rzekł nagle Simon.
Pasiasty uśmiechnął się pod nosem i odwrócił się.
- Tak? - zapytał.
- Zgadzam się. Możecie jechać do Budapesztu i mieć tam próby - powiedział na jednym wydechu, jakby sprawiało mu to trudność.
- Dziękuję, jesteś wielki - posłał jurorowi promienny uśmiech.
- I... Załatwię wam bilety na wszystkie samoloty. Dla całej piątki.
- Mogę cię przytulić?
- Nie, idź już sobie.
- Kocham cię - zaśmiał się Lou i wyszedł z domu Cowella.
*** 
Niall siedział na łóżku i czekał. To był ten dzień kiedy Li, Zayn, Hazza i Lou przyjeżdżali do Budapesztu aby odwiedzić Patricię i rozpocząć próby do następnego odcinka X Factor. Blondyn nie mógł się doczekać, kiedy zobaczy swoich przyjaciół, przytuli ich. Nie znali się długo, a jednak zdążył bardzo mocno związać się z nimi emocjonalnie. Byli dla niego jak bracia. Mógł im powiedzieć o wszystkim, wyżalić się, jak i pośmiać. Czuł się przy nich swobodnie, niczego się nie wstydził.
W końcu rozległo się to upragnione pukanie do drzwi. Niall podbiegł do nich i otworzył je z szerokim uśmiechem. Jednak nie zobaczył ani Lou ani Hazzy. Zobaczył starszą panią trzymającą w ręku mop i szczotkę.
- Dzień dobry, przyszłam posprzątać - oznajmiła.
- Dzień dobry - mina blondyna nieco zrzedła.
Kobieta weszła, szybko posprzątała i wyszła z pokoju. Chwilę potem rozległo się wręcz walenie do drzwi. Teraz Niall był już pewny, że to jego przyjaciele. Otworzył je ponownie i ujrzał resztę zespołu. Promienny uśmiech wstąpił na jego twarz.
- No hej, śliczny - przywitał się z nim Lou.
- Nawet nie wiecie jak mi was brakowało.
- My też tęskniliśmy - przytulił go Hazza.
Zayn i Liam przytaknęli.
- Które macie pokoje? - zapytał blondyn.
- Te najbliższe. 14 i 15.
- Świetnie - uśmiechnął się znowu chłopak.
- A jak z Pati? - zmienił temat Zayn.
Niall znowu poczuł ten dziwny ucisk w żołądku. Zresztą zawsze tak było, kiedy przypominał sobie, że jego dziewczyna leży w szpitalu. 
- Nadal niezbyt dobrze. Jeszcze się nie wybudziła. Doktor mówił, że powinna się wybudzić gdzieś za dwa tygodnie
- Naprawdę nam przykro - poklepał go po plecach Li.
- Dzięki - uśmiechnął się blondyn.
Nie był to jednak uśmiech taki, jak zwykle. Był trochę wyblakły, sztuczny. Tak naprawdę chłopak przez te dni czuł tylko rozbicie, pustkę i straszny ból. Po każdej wizycie ból powoli ustępował, ale nie zabijało to zmartwień blondyna. Nadal bał się, że Patricia może umrzeć, a on już jej nigdy nie zobaczy. To byłoby dla niego straszne.
- To co? - powiedział w pewnym momencie Liam. - Co robimy?
- No chyba idziemy do Pati, nie? - zapytał Harry. - Byłeś już dzisiaj Niall?
- Nie, jeszcze nie.
- No to czas się zbierać - zarządził Lou.
- Ok, tylko pójdę się przebrać - rzekł Zayn.
Wziął swoją torbę i poszedł do łazienki.
Półgodziny później byli już w szpitalu. Jak zwykle wizyta sprawiła Niall'owi wiele bólu, jednak tym razem jego samopoczucie poprawiali przyjaciele. Natępnie udali się na próbę do X Factor. Trwała ona trzy godziny. Wrócili do hotelu, zjedli obiad i poszli na spacer po Budapeszcie. 

-------------------
Więc tak... Ten rozdział dedykuję Julce ^^ Wiesz, że cię uwielbiam kochana. Bijesz taką pozytywną energią, przy tb nie można się nudzić. Jesteś po prostu zajebista ; * No i twój styl przypomina mi Niallerka xD
Możliwe, że następny rozdział pojawi się dopiero w poniedziałek, bo jutro jadę z kl na wycieczkę integracyjną do Sztutowa ^^ A w weekend do taty ;) Może uda mi się coś wrzucić w piątek wieczorem, ale wątpię. Jednak postaram się, jeśli naprawdę bdcie tego chcieli <3
Mam nadzieję, że ten rozdział się spodobał. Dziękuję za tyle wejść i komentarzy (po raz enty, ale dobra ^^) i mam jedno pytanie... Czy chcecie, żeby od czasu do czasu pojawiały się tutaj także jakieś imaginy? ;)
Mam nadzieję, że zostawicie tutaj po sb jakiś ślad. Będę wdzięczna i na pewno odwdzięczę się u was. Możecie się reklamować, jeśli zostawicie też jakiś komentarz dotyczący rozdziału ^^ Może być też negatywny. Np co mam poprawić, co wam się nie podoba itd ;)
I prosiłabym także... Jeśli podoba wam się blog, to zacznijcie go obserwować... ;)

niedziela, 9 września 2012

Rozdział 20


***
- A tak w ogóle to kiedy wyjeżdżamy? - zapytała rodziców Pati.
- Za dwa dni, a czemu pytasz?
- Co?! Już za dwa dni?! Czemu tak szybko?!
- No bo... no wiesz... - zaczął się zacinać pan James.
Dziewczyna nagle wszystko zrozumiała. No tak, chodziło o ich rozwód. Tylko co za różnica, dwa dni w tą czy we wtą? Nie mogła tego zrozumieć. Przecież jakby chcieli się rozwieść jak najszybciej zrobiliby to tutaj--w Budapeszcie.
- A czemu nie możecie się rozwieść na Węgrzech? - zapytała. Nie chciała owijać w bawełnę.
- A skąd ty wiesz o naszym rozwodzie? - zdziwiła się pani Walker. - James, powiedziałeś jej?!
- Nie - odrzekła za ojca nastolatka. - Nie trudno było usłyszeć waszą kłótnię, kiedy leżało się na łóżku w sąsiednim pokoju. A zresztą i tak kiedyś musielibyście mi o tym powiedzieć, prawda?
- Patricia ma rację - zgodził się mężczyzna. - Porozmawiajmy o tym teraz.
- Dobrze - westchnęła pani Jessy. - Chcemy rozwieść się od razu po powrocie do Irlandii.
- Ale czemu nie możecie tego zrobić tutaj?
- Córeczko...
- Proszę, nie mów tak do mnie - skrzywiła się blondynka.
- Patricio, nie wiesz, jakie to jest trudne. To nie trwa jeden dzień. Nie zawsze dostajesz bliski termin. Czasami trzeba długo czekać...
- No dobra... Ale co za różnica, dwa dni później czy wcześniej?
- Ostatnio naprawdę nam się nie układa - wytłumaczył pan James odwracając się, aby popatrzeć na swoją córkę.
- Tato! Droga! - krzyknęła, jednak było już za późno.
Pan Walker stracił panowanie nad kierownicą. Patricia zobaczyła, że zbliżają się do drzewa. Nie zdążyła nawet krzyknąć... Kiedy chwilę potem, jak jej się jej wydawało, otworzyła oczy, zobaczyła jakieś twarze. Leżała na czymś twardym. Zapamiętała tylko to, bo za chwilę znowu pochłonęła ją ciemność...
***
- Hej. Mam do ciebie prośbę - powiedział Niall na wstępie.
Rozmawiał z Lou. Musiał powiedzieć im o wypadku Pati. Musiał zostać w Budapeszcie. Po prostu nie mógł jej zostawić. Cholernie się o nią martwił. Przed chwilą wrócił ze szpitala. Nie była to dla niego przyjemna wizyta. Nastolatka leżała pod kroplówką. Jej stan nie był krytyczny, ale była w śpiączce. Lekarze mówili, że wybudzi się najpóźniej za miesiąc. Ale on mógł pozostać tu tylko do 25, czyli tydzień. Dlatego, chciał prosić Lou o pomoc.
- No hej, kociaku - odrzekł beztrosko pasiasty. - O co chodzi? Dla ciebie wszystko.
- Nie mogę przyjechać na próby do Factora...
- Wszystko oprócz tego! Musisz przyjechać! Z Patricią będziesz mógł sobie siedzieć potem, a to jest dla nas wielka szansa!
- Słuchaj, ona jest w szpitalu. Nie mogę jej tak zostawić.
Niall okropnie się zdenerwował. Zdenerwował się, bo Louis nic nie rozumiał. On miał Hannah na co dzień i ona zresztą jakoś nigdy jeszcze nie miała wypadku. Nie miał się o co martwić. Jej rodzice go uwielbiali i w ogóle układało im się aż za dobrze. Blondynowi łzy napłynęły do oczu. Były to łzy złości, ale i zarazem bezsilności.
- Och... Sory stary, nie wiedziałem - mina pasiastego trochę zrzedła.
- Ok - odrzekł Niall, chociaż wiedział, że wcale nie jest ok. Tak na prawdę, to czuł się rozbity. Czuł się tak cholernie rozbity...
- Co się stało? - spytał Louis.
- Samochód uderzył w drzewo.
- Naprawdę mi przykro. Zobaczę, co da się zrobić w sprawie X Factora.
- Dzięki - uśmiechnął się blado blondyn. - Na pewno przyjadę na Live, ale chciałbym być tylko na jednej próbie a potem wrócić do Budapesztu.
- Ok. Jakoś się to załatwi. Na przykład, będziemy mieli próby w Budapeszcie...
- Jak to? - zdziwił się Niall.
- Co taki zdziwiony? Odwiedzimy swoją przyjaciółkę w szpitalu i nie zostawimy przyjaciela samego. Jedziemy z tobą do Budapesztu!
- To nawet nie ma sensu... - zaczął blondyn lecz za chwilę przerwał.
Może jednak to miało sens? Mogliby jeździć do Londynu tylko na odcinki live, a potem wracać do Budapesztu i tam mieć próby. To był świetny pomysł. Mógłby być przy Patricii praktycznie cały czas. 
- To ma wielki sens, kochanie. A zresztą... ja i tak zrobię swoje.
- Dzięki - odrzekł Niall i jeszcze raz się uśmiechnął.
- Nie ma sprawy. Czego się nie robi dla przyjaciół. A tak na marginesie, to chyba bardzo ci na niej zależy, co?
- Cholernie... Strasznie się o nią martwię.
- No i właśnie dlatego przyjedziemy my. Dodamy co otuchy i w końcu zobaczymy naszą kochaną Pati.
- Kocham was, naprawdę. Nie wiem, co bym bez was zrobił.
- Więc tak... Mógłbyś się pociąć lub wyskoczyć przez okno. Albo wyskoczyć przez okno i pociąć się w locie - zażartował Lou.
Niall wybuchnął krótkim śmiechem. Za chwilę jednak znowu pomyślał o Pati i znowu posmutniał. Coś go ścisnęło w żołądku, skręcało wszystkie jego wnętrzności. To było okropne uczucie.
- Wiesz, muszę już iść - powiedział Lou. - Jutro pogadamy i powiem ci, czy zgodzili się na te próby w Budapeszcie.
- Ok - odrzekł blondyn i zmusił się do bladego uśmiechu.

--------------------
No i już 20 rozdział. Jakoś szybko mi to wszystko zleciało ;) Mam nadzieję, że wam się spodobał. Dzięki wielkie za wszystkie komentarze i ponad 1800 wejść na bloga. Szczególnie dziękuję Potato, która wstawia linki do mojego bloga na swoją str na fb <3 Naprawdę mi pomagasz, jestem ci wdzięczna kochana ;)

piątek, 7 września 2012

Imagin z Zayn'em

Taki tam dodatkowy imagin. Mam nadzieję, że wam się spodoba ;)

Byłaś na imprezie ze swoim chłopakiem, Zaynem. Tańczyliście cały czas, śmialiście się... Po protu, miło spędzaliście wieczór. 
- Idę po coś do picia - powiedział w pewnym momencie Malik.
- Ok. Będę czekała na kanapie - odrzekłaś.
- Dobrze, kochanie - pocałował cię i odszedł w stronę baru.
Poszłaś usiąść. Po jakiś 15 minutach, zaczęłaś się martwić o Zayn'a. Nie chciał
aś go szukać, jednak w głębi duszy czułaś, że coś jest nie tak. Nagle podeszła do ciebie jego eks. Osobiście nic do niej nie miałaś, ale ona cię nienawidziła. Nienawidziła cię za to, że jesteś z Malikiem. Była po prostu zazdrosna.
- Chodź, muszę ci coś pokazać - rzekła dość miłym, jak na nią, głosem.
- Po co?
- Po prostu chodź za mną. To jest bardzo ważne.
- Ok - wzruszyłaś ramionami i wstałaś.
Poszłaś za nią aż do łazienki. Tam zobaczyłaś coś strasznego... 
Zayn obściskiwał się z inną dziewczyną w damskiej łazience. "Boże, co on sobie myśli? Będzie mnie zdradzał na imprezie i ja nic nie zauważę?" pomyślałaś.
- Naprawdę, bardzo mi przykro... - zaczęła Tina, eks mulata.
Chciała cię przytulić, ale jej się wyrwałaś. Wybiegłaś z lokalu. Padał deszcz, wręcz lało, jednak t
y się tym nie przejmowałaś. Co znaczy jakiś cholerny deszcz, kiedy chłopak właśnie cię zdradził? Szłaś wolno, byłaś coraz bardziej mokra. W sumie to nawet cieszyłaś się z tego, że pada. Nikt nie widział twoich łez, ani twojej rozpaczy. W końcu podeszłaś pod drzwi do swojego domu. Zapukałaś. Otworzyła ci Ashley, twoja najlepsza przyjaciółka.
- Hej, jak tam... - zaczęła, ale przerwała gdy spojrzała na twoją twarz.
- Co się stało? - zapytała odsuwając się, abyś mogła wejść.
- Zayn mnie zdradził - powiedziałaś cicho.
- Co?! - nie mogła w to uwierzyć.
W sumie to jej się nie dziwiłaś. Byłaś z Malikiem już od ponad roku. Nawet zamieszkaliście razem. Codziennie spaliście w tym samym łóżku, braliście prysznic w tej samej łazience, czasami nawet razem, jedliście w tej samej kuchni. Wszystko robiliście razem. Byliście wręcz nierozłączni. Wszyscy wasi przyjaciele mówili, że jesteście idealną parą i możecie być ze sobą długo. Proszę jak długo. Zaledwie rok, a on cię zdradził. Usiadłaś zrozpaczona na kanapie.
- Jak to się stało? - zapytała Ashley.
- Powiedział, że idzie po coś do picia. Kiedy na niego czekałam, podeszła do mnie Tina i powiedziała, że muszę zobaczyć coś ważnego. No to za nią poszłam i zobaczyłam, jak on obściskuje się z jakąś inną laską - wytłumaczyłaś.
- Ale... Nie sądzisz, że to mogła być jej przyjaciółka?
- A co za różnica, czy to była jej przyjaciółka, czy nie? Z żadną dziewczyną nie powinien mnie zdradzać! - wykrzyknęłaś. Powoli przestawałaś panować nad emocjami.
- Przecież mogła mu czegoś dosypać do drinka.
- Weź już nie wymyślaj - powiedziałaś.
- Pigułka gwałtu - wytłumaczyła. Widocznie myślała, że nic nie zrozumiałaś. Zrozumiałaś doskonale.
- Ogarnęłam, ale... Przecież on nie jest aż taki głupi, aby się na to złapać.
- Tu nie chodzi o to, czy jest głupi czy nie. Jeśli ci coś dosypią, a ty to wypijesz, to już po tobie. Film ci się urywa i budzisz się dopiero rano.
- Nie próbuj mnie przekonać, że nie zrobił tego z własnej woli - pociągnęłaś nosem. - Widocznie już mu się znudziłam i zachciało mu się poszukać nowej...
- Nie mów tak. On na pewno cię kocha.
- Skoro mnie kocha, to dlaczego w tej chwili siedzi w łazience lub w łóżku i kocha się z jakąś inna dziewczyną?
Dziewczyna nie odpowiedziała.
- No właśnie - pokiwałaś głową. - Idę spakować Zayn'a.
- Nie rób tego, proszę. Daj mu drugą szansę.
- Chyba żartujesz. Czy ty byś dała drugą sznsę kolesiowi, który cię zdradził?
- Jeśli dosypaliby mu czegoś do drinka, bardzo możliwe.
- Uważaj, bo ci uwierzę.
Zamknęłaś się w pokoju i wyjęłaś pierwszą lepszą torbę. Otworzyłaś ją i zaczęłaś wkładać wszystkie rzeczy Malika. Cały czas płakałaś, twoje łzy spadały na jego ubrania. Kochałaś go, ale on wybrał inną. Nie mogłaś mu tego wybaczyć. Byłaś pewna, że już nigdy więcej mu nie zaufasz. Od tej chwili trudno ci będzie zaufać jakiemukolwiek chłopakowi. Kiedy już wrzuciłaś do walizki rzeczy mulata, zamknęłaś ją i położyłaś się na łóżku. Prawie od razu, zasnęłaś.
Obudziłaś się. Spojrzałaś na ekran komórki. Była 9 30. Postanowiłaś napisać sms-a do Zayn'a. Weszłaś w wiadomości i napisałaś "Jak mogłeś mi to zrobić? Nie chcę cię więcej znać, tylko przyjdź dzisiaj po swoje rzeczy. Z nami koniec." Wysłałaś. Łzy znowu napłynęły ci do oczu. Z wielim trudem je powstrzymałaś i poszłaś do łazienki. Wzięłaś zimny prys
znic i ubrałaś się w koszulę w kratę i jeansy. Kiedy wyszłaś, usłyszałaś dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! - krzyknęła Ashley.
Wiedziałaś, że to Malik, więc poszłaś do swojego pokoju i usiadłaś na łóżku z zamiarem poczekania na niego. W końcu wszedł. Nawet na niego nie popatrzyłaś. Z wielkim zaciekawieniem wpatrywałaś się w swoje skarpetki. Poczułaś, że usiadł obok ciebie.
- Nie chcesz o tym porozmawiać? - zapytał.
- Po co? Nie mamy o czym rozmawiać. Zdradziłeś mnie i tyle.
- Ja nic nie pamiętam z tej nocy. Musieli mi czegoś dosypać do drinka.
- I tak ci nie uwierzę.
- Ale ja kocham tylko ciebie - złapał twoją rękę, jednak ty ją wyrwałaś.
- Gdybyś mnie kochał, to byś mnie nie zdradził. Weź swoje rzeczy i wyjdź. Nie chcę cię więcej znać.
- Ale...
- Po prostu wyjdź - w końcu na niego popatrzyłaś.
Jego oczy wyrażały smutek. Nie uśmiechał się, tak jak zwykle. Odwrócił się i wyszedł razem z walizką. Ty znowu się popłakałaś.
***
Minęły już trzy miesiące, a ty nadal nie wybaczyłaś Zayn'owi. On natomiast, nie dawał za wygraną. Codziennie do ciebie przychodził i mówił, że kocha tylko ciebie i, że na pewno mu czegoś dosypali do tego cholernego drinka. W końcu przestałaś mu otwierać. Wtedy krzyczał na całą ulicę. Błagał o wybaczenie. Ty jednak byłaś nieugięta. Był piątek. Jak zwykle usłyszałaś dzwonek do drzwi. Wiedziałaś, że to Zayn, więc nawet nie ruszyłaś się z kanapy. Po jakiś 5 minutach znowu zaczął krzyczeć. Westchnęłaś i wyjrzałaś przez okno. Lało jak z cebra, a on miał na sobie czarne rurki, zielone nike i białą koszulkę. Tak samo był ubrany, kiedy go poznałaś. Mimo woli się uśmiechnęłaś. Za chwilę jednak spoważniałaś. Coraz częściej przyłapywałaś się na tym, że myślisz o nim, jakby nadal był twoim chłopakiem. Skarciłaś się w duchu. Znowu na niego spojrzałaś. Wykrzyczał ostatnie słowa i odwrócił się, aby odejść. Wtedy coś cię tknęło.
Podbiegłaś do drzwi, otworzyłaś je i powiedziałaś:
- Zayn?
On odwrócił się. Po jego twarzy przebiegł cień uśmiechu.
- Chcesz pogadać? - zapytałaś, a on pokiwa
ł głową i wszedł do domu.
Był strasznie mokry. Bluzka mu prześwitywała. Widać było wszystkie jego tatuaże. "Kurczę, znowu" pomyślałaś "Przestań w końcu o nim tak myśleć".
- Wiesz co? Chyba dam ci coś do przebrania.
- Dzięki - odrzekł i uśmiechnął się.
Odwzajemniłaś uśmiech i skierowałaś się do swojego pokoju. Otworzyłaś szufladę i wyjęłaś stamtąd jego rzeczy.
- Skąd je masz? - zapytał - Szukałem ich.
- Zapomniałam ich spakować.
- To czemu nie oddałaś mi ich potem?
- Nie gadaj, tylko się przebieraj - rzekłaś.
On zaśmiał się i poszedł do łazienki. Usiadłaś na łóżku. Kiedyś waszym, teraz już tylko i wyłącznie twoim. Czemu go w ogóle wpuściłaś? No tak, dlatego, bo go kochasz. Nie ma się już po co dłużej oszukiwać. Po prostu go kochasz. Nigdy nie przestałaś. Z każdym dniem coraz bardziej zaczynałaś wierzyć w to, że dosypali mu czegoś do drinka. Kiedy tak do ciebie przychodził i krzyczał pod twoim domem tak, że ludzie patrzyli na niego jak na wariata... Utwierdzał cię w przekonaniu, że jednak mu na tobie zależy. Nagle poczułaś, że ktoś siada obok ciebie. Poczułaś zapach perfum Malika. Tak za nimi tęskniłaś.
- Więc... - zaczął rozmowę chłopak - O czym chciałaś porozmawiać.
- O mnie... I o tobie - odrzekłaś spoglądając na niego nieśmiało.
- Chcesz żebym już tu więcej nie przychodził? - zapytał. - Ok, ale wiedz, że ja naprawdę...
- Posłuchaj - przerwałaś mu. - Każdego dnia myślałam o nas. O tym jak codziennie budziliśmy się w naszym łóżku, a potem jedliśmy w naszej kuchni. O tym, że cały nasz czas spędzaliśmy razem. O tym, że wszyscy mówili nam, że jesteśmy idealną parą.
- No bo tak było.
- Tak - przytaknęłaś. - Tak było. Kiedy tak codziennie tutaj przychodziłeś, coraz bardziej wierzyłam, że naprawdę ci czegoś tam dosypali i, że nie zrobiłeś tego z własnej woli. Coraz bardziej wierzyłam, że tobie naprawdę na mnie zależy.
- Cholernie mi na tobie zależy. Kocham cię.
- Powinnam przestać się okłamywać i w końcu przyznać, że... Ja też cię kocham i nigdy nie przestałam.
- Naprawdę? - zapytał, a kiedy ty przytaknęłaś, uśmiechnął się szeroko.
Pocałował cię. Kiedy się od siebie oderwaliście, poczułaś, że wszystko jest już tak, jak dawniej. Twoje życie znowu nabrało kolorów.
- Znowu jesteśmy razem?
Pokiwałaś głową i wtuliłaś się w niego.

Rozdział 19



 Na widok pani Walker poczuł się nieswojo. Nie był już taki pewny siebie, jak wcześniej. Nie wiedział dlaczego. Przecież nigdy nie czuł przy niej strachu, stresu. Ale teraz bał się... Bał się, że coś pójdzie nie tak. Wiedział, że nie miałoby to większego wpływu praktycznie na nic. Jednak mimo to miał obawy, co do tego "niespodziewanego" spotkania w kinie. Patricia podeszła do niego uśmiechając się promiennie i rozpoczęła swoją grę...
- Niall? Co ty tu robisz? - zapytała zdziwiona.
- Patricia... Co za zbieg okoliczności - odrzekł blondyn i wymienił z nastolatką uśmiechy.
- Tak... Zbieg okoliczności - humor pani Jessy wyraźnie się pogorszył.
- Tato, to ja usiądę obok Niall'a ok?
- Oczywiście, złotko - zgodził się pan Walker.
Żona rzuciła mu mordercze spojrzenie, jednak on zdawał się tego nie zauważać. Dziewczyna zajęła miejsce obok blondyna. On złapał ją za rękę. Kiedy światła zgasły i rozpoczęły się reklamy, pocałował ją czule. Nie mógł się powstrzymać. Nie obchodziło go to, czy pani Walker to widzi, czy nie. Bez względu na to, co o tym myśli, oni i tak będą razem tak długo, jak im się to spodoba. A Niall miał nadzieję, że znaczy to bardzo długo. Czuł, że to nie jest zwykła miłość. On po prostu nie mógł przestać o niej myśleć nawet jeśli stała obok. Patricia wtuliła się w niego, a on pogłaskał ją po włosach.
***
Kiedy Jessy zobaczyła, co robi jej córka i Niall, zagotowało się w niej. Jak zawsze, zresztą, kiedy widziała tego Irlandczyka. Nie tolerowała go, ani tego jak zachowuje się jej córka. Mimo że wszyscy naokoło mówili jej, że powinna go zrozumieć, ona nawet nie próbowała. Wiedziała, że na tą nienawiść nie ma rady. Po prostu jest i koniec. Może ma taki charakter, może po prostu uszczęśliwia ją rozbijanie szczęśliwych związków? Tego nie wiedziała. Była natomiast pewna, że przez tego blondaska rozpadło się jej małżeństwo. Przez niego zostanie sama na starość. Nie chciała tego, a jednak było to nieuchronne. Jej mąż już jej nie kochał. Nie darzył jej uczuciem. On uważał, że Niall to bardzo miły chłopak. Szkoda, że nie mogła mu udowodnić, jak bardzo się mylił.
- Widzisz co oni robią? - powiedziała oburzona do męża.
- Siedzą w gondoli - odpowiedział wzruszając ramionami.
Konieta westchnęła pod nosem. Jak ojciec mógł nie zauważyć tego, że jego córka całuje się z chłopakiem tuż obok? Nie mogła tego zrozumieć.
- Nie chodzi o film, a o twoją córkę - wytłumaczyła.
- Ogląda, jak ludzie siedzą w gondoli - odrzekł popatrzywszy wcześniej na Pati.
- A nie zauważyłeś może, że nie siedzi dokładnie na swoim miejscu?
- Zajmij się filmem - zbył ją. - Potem nie będziesz wiedziała, o co chodzi.
- W tej chwili nie obchodzi mnie film! - podniosła głos.
Ludzie w innych rzędach zaczęli ją uciszać, a ona ponownie westchnęła.
***
Patricia wzniosła oczy ku niebu. Kogo innego, jak nie jej matkę trzeba było uciszyć. Przecież ona nie może obyć się bez skrytykowania czegoś... Po prostu popsucia ludziom humoru. Sama poczuła za nią wstyd. Jednak kiedy spojrzała w oczy Niall'a, który uśmiechał się do niej ciepło, pomyślała, że nie warto. Pocałowała go i wróciła do oglądania filmu.
Po mniej więcej godzinie "Turysta" się skończył. Rodzina i Niall wyszli z sali kinowej, a następnie z galerii. Dziewczyna musnęła ustami policzek chłopaka, a on odszedł w stronę metra.
- Chodź córeczko - usłyszała głos za swoimi plecami.
Uśmiechnęła się do ojca i wsiadła do auta.

***
Liam wszedł do pub'u i podszedł do baru.
- Hej - powiedział do barmana. - Przyszedłem po Zayn'a.
Facet popatrzył na niego nierozumiejącym wzrokiem. On westchnął tylko.
- Mulat, ciemne włosy i oczy, dość przystojny, na pewno pijany. Rozmawiałem przecież z tobą albo twoim kolegą jakieś 10 minut temu.
- Zaraz zawołam kolegę - rzekł mężczyzna.
Chwilę potem naprzeciwko Liam'a stanął wysoki, łysy i umięśniony mężczyzna. Nie takiego chłopak sobie wyobrażał, kiedy rozmawiali przez telefon.
- Cześć. Przyszedłem po Zayn'a - powtórzył.
- Niestety, ale nie wiem, gdzie on jest. Poszedłem zrobić drinka dla innego klienta, a kiedy wróciłem, tego mulata już nie było.
- Ok. Sle nie wyszedł z pub'u?
- Myślę, że nie. Poszukaj go.
- Dobra, dzięki - odrzekł Liam i zaczął rozglądać się po lokalu.
W końcu wypatrzył Malika. Tańczył za jakąś blondynką, która miała o dużo za krótką spódniczkę. Była już nieźle wstawiona. Oprócz tańczenia, co chwila się całowali i obmacywali. Jak można być tak pijanym, żeby robić to publicznie? I to o 10 rano?
- Sorki, ale musimy już iść - rzekł odciągając mulata od jego "dziewczyny".
- Poczekaj - wybełkotał chłopak.
Pocałował dziewczynę namiętnie i uśmiechnął się pijacko. Liam'owi zrobiło się za niego wstyd. Westchnął i pociągnął Malika w stronę wyjścia.
- Co ty ze sobą zrobiłeś, inteligencie?
- Ale o co ci chodzi? - zapytał Zayn i zatoczył  się.
Musiał oprzeć się o lampę. Ludzie patrzyli na niego niemal z obrzydzeniem. Liam oprócz wstydu, poczuł także żal. Było mu po prostu żal jego przyjaciela. Impreza w X Factor dopiero się zaczęła, a on już -mimo że nieświadomie- ją psuł. Miał tylko nadzieję, że nikt ich nie rozpozna. Pochylił nisko głowę i wepchnął Malika do auta, po czym siadł za kierownicą. Pojechał jak najkrótszą drogą do apartamentu. Zaparkował pod budynkiem, dosłownie wyciągnął Zayn'a z auta i pomógł mu wejść na górę. Mulat krzyczał jakieś głupoty, a Liam modlił się, aby nikt ich nie zobaczył ani nie usłyszał. Wreszcie udało im się dojść pod drzwi.
- Zayn, chyba trochę przesadziłeś! - wykrzyknął Lou, kiedy przekroczyli próg.
- Ale o co wam wszystkim chodzi? - ponownie wybełkotał Malik i przewrócił się.
- Pomóż mi go zaprowadzić do sypialni - poprosił Liam.
Lou wziął mulata pod rękę. Jakoś udało im się dotrzeć do pokoju. Położyli chłopaka na łóżku. Już za chwilę rozległo się chrapanie. Louis popatrzył na Liam'a i pokręcił głową.
- Żeby o dziesiątej rano tak się upić...
- Dokładnie to samo pomyślałem, kiedy go zobaczyłem. Obmacywał się z jakąś laską na widoku.
Pasiasty znowu pokręcił głową i zmienił temat:
- To co? Dzwonimy po przyjaciół? Zagramy w butelkę?
- Z wielką chęcią. Tylko nie zwołuj dziewczyny Malika.
- Nawet nie miałem zamiaru.
Chłopak wziął do ręki telefon i wyszedł z pokoju. Liam poszedł do Harry'ego.
- No hej, dawno cię nie widziałem - przywitał się lokers.
- Jezu, ludzie... Czy dla was 20 minut to aż tak dużo? Co by było, gdyby Ashley wyjechała na miesiąc albo dwa do innego kraju?
- Jak ja lubię cię wkurzać - uśmiechnął się Harold.
- Tak, ha ha ha... - odrzekł Liam.
Nagle do pokoju wparował Louis. Wszedł na łóżko i zaczął po nim skakać.
- Co ci? - zapytał go loczek.
- A nic. Po prostu chciałem wam powiedzieć, że już zaprosiłem kilka osób. Będzie Hannah... Ashley... - zaczął wyliczać mówiąc każde imię przy oddzielnym podskoku. - Danielle...
- Kim jest Danielle? - zapytał Liam.
- Jakaś przyjaciółka Ashley. Jest chyba tancerką... W każdym bądź razie będzie jeszcze jakaś przyjaciółka Hann'y i jej chłopak. No i jeszcze jego brat.
- Czyli czterech chłopaków i cztery dziewczyny - podsumował Harry.
- Brawo, kochanie - Lou zeskoczył z łóżka i rzucił się na loczka.
Harry, zaskoczony, przewrócił się. Przygneciony przez pasiastego zapytał:
- Co dzisiaj jadłeś?
- A czemu pytasz, złotko?
- Po prostu nigdy więcej tego nie jedz.
- Ale to było dobre! - wykrzyknął Lou i zszedł z lokersa.
- Ale źle na ciebie wpływa.
- Mi tam się podoba - wzruszył ramionami marchewkowy.
- Skoro tak chcesz... Ale musisz mi dać tego spróbować - uśmiechnął się Harold.
- Och... Ok - westchnął pasiasty - niech ci będzie.
Liam zwijał się ze śmiechu siedząc na łóżku. Lou i lokers popatrzyli na niego i także wybuchnęli śmiechem. Za chwilę rozległ się dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! - wykrzyknął Louis i pobiegł do drzwi.
Liam i loczek usłyszeli tylko dźwięk przewracanego wieszaka na płaszcze, a chwilę potem głos marchewkowego:
- Hej. Idzcie do pokoju Harolda.
Do pokoju weszło pięć osób. Liam i Harry przywitali się ze wszystkimi.
- Cześć - rzekł Li do dziewczyny o kręconych włosach.
- Hej, jestem Danielle, ale przyjaciele mówią mi Dan - uśmiechnęła się słodko.
- Śliczne imię. Ja jestem Liam.
Danielle zarumieniła się i poszła zapoznać się z Harry'm.

---------------------
Ten rozdział trochę dłuższy... ;) Powoli kończy mi się zapas, więc potem będę musiała improwizować. Może być tak, że rozdziały będą pojawiały się rzadziej i będą krótsze... ;<  Na szczęście, kocham pisać i staram się to robić wszędzie, więc na razie nie ma się o co martwić ;) Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Proszę o szczere komentarze <3



środa, 5 września 2012

Rozdział 18


- Hej.
- Co tam? - zapytał nieznajomy.
- A możesz dać mi Zayn'a?
- Em... Akurat poszedł do łazienki.
- I zostawił ci swoją komórkę, bo bał się, że utopi ją w kiblu? Weż, nie rób sobie ze mnie jaj.
- Dobrze już, dobrze. Jest tutaj obok. Ale chyba nie jest zdolny rozmawiać.
- Upił się i śpi? - westchnął szatyn.
- Nie śpi... - zaprotestował mężczyzna.
- Ale się upił. No tak, tego można było się po nim spodziewać. Gdzie jesteście?
- Pub "Alibi".
- Ok. Za chwilę po niego przyjdziemy. I nie pozwalaj mu już pić alkoholu.
- Nietrzeźwym nie sprzedajemy.
- Tak... Powciskaj mi jeszcze kitu. Będziemy za 10 minut. Nie pozwól mu zasnąć.
- Ok. Zajmę się nim.
- Ale nie wczuwaj się w rolę.
- Nie martw się. Poradzę sobie. Mam dwójkę dzieci.
- I zawsze pilnujesz, aby nie zasnęły, kiedy się upiją... Dobra, koniec pogaduszki. Do zobaczenia - rzekł i rozłączył się, zanim tamten zdążył się pożegnać.
Liam popatrzył na swoich przyjaciół. Zarówno Niall, jak i Louis, patrzyli na niego z zaciekawieniem.
- Słyszeliście. Upił się, a ja za dziesięć minut po niego przyjadę.
- Jadę z tobą - zaoferował Boo Bear.
- Ale po co ty tam?
- W sumie to nie wiem - uśmiechnął się niebieskooki.
Nagle usłyszeli śmiech Niall'a. Louis popatrzył na niego i powiedział:
- Och... Nialler, kochanie. Już prawie o tobie zapomniałem.
- Miło mi to słyszeć - uśmiechnął się blondyn.
- Przecież wiesz, że cię kocham - Tommo zrobił z ust dziubek i pocałował ekran.
- Tsaaa... Ja ciebie też. Ale teraz muszę już iść.
- Umówiłeś się ze swoją dziewczyną?
- Tak. Idziemy do kina na "Turystę".
- Byłem z Alice! - krzyknął Harold ze swojego pokoju. - Fajny film!
- Super! Dobrze wiedzieć! - odrzyknął Lou. Niall zaśmiał się.
- Dobra, spadam. Pa.
- Żegnaj - pomachali do siebie.
Kiedy głowa blondyna zniknęła, Boo Bear stwierdził:
- Dawno nie widziałem się z Haroldem. Idę go odwiedzić.
- Ok. Ja jadę po naszego Zayn'a.
- Spoko. Zgłoś się, kiedy już położysz go spać. Zwołamy Hannah, dziewczynę Harry'ego i kilka innych osób. Może zagramy w butelkę?
- Świetnie. Piszę się na to - zaśmiał się Li i wyszedł z apartamentu.

***
Była równo dziesiąta. Niall siedział na łóżku i czytał książkę. Postanowił nie przebierać się do kina, żeby nie wyszło, że jakoś specjalnie dba o swój wygląd. Uważał, że te piaskowe rurki z niskim krokiem, zielony T-shirt z napisem "Free hugs" i białe nike, to dobry zestaw. Właśnie kończył rozdział, po którym miał wyjść z hotelu. Nie miał samochodu, więc musiał pojechać metrem. Nie przejmował się tym jednak. Lubił komunikację miejską. Co prawda czasami trafiali mu się ludzie, którzy chcieli opowiedzieć o swoim bardzo ciekawym życiu, ale trudno. Dało się to przeżyć. Czasem także, siadała obok niego jakaś dziewczyna i zaczynała zarywać. Jednak, kiedy tylko się uśmiechał, znajdowała się jakaś wymówka. Ale... Po co to wspominać, skoro teraz jest z Pati i jest bardzo szczęśliwy?
- Galeria Handlowa - rozległ się elektroniczny głos, informujący o stacji, na której zatrzymuje się metro.
 Blondyn wysiadł z podziemnego pociągu i wyszedł na świeże powietrze. Przed nim widniało duże Centrum Handlowe. Wszedł do niego i podszedł do tabliczki, na której była mapa galerii. Kino mieściło się na ostatnim piętrze. Spojrzał na zegarek. Była 10 20, a więc miał jeszcze dwadzieścia minut do seansu. Poszedł powoli na górę i stanął w długiej kolejce prowadzącej do kasy. W końcu nastała jego kolej.
- Rezerwacja na "Turystę" na nazwisko Horan.
- Rząd 10, miejsce 16? - upewniła się kasjerka, a on przytaknął. - Proszę, oto pana bilet.
- Dziękuję bardzo - uśmiechnął się i poszedł do drugiej kasy, aby zamówić nachos. Kiedy był już gotowy na film, poszedł na salę i usiadł w fotelu. Ponownie spojrzał na zegarek. Zostało pięć minut do seansu. "Gdzie jest Pati?" pomyślał. Jednak właśnie w tej chwili, rodzina się pojawiła.

-------------------------------------
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale wyszłam z domu o 8:20 a wróciłam o 21:00. Potem "Prawo Agaty" ;) A potem poszłam spać, bo już ledwo kontaktowałam xD W środy nie będę dodawać rozdziałów, ale to dopiero od października, bo zaczynam dodatkowe zajęcia. Więc na razie jeszcze sobie radzę, chociaż nwm jak ja to zniosę ;)
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie wejścia i komentarze. Naprawdę, mam nadzieję, że nie zawiedziecie się na moim opowiadaniu :D

poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział 17


Od razu po wejściu włączył komputer. Kiedy na ekranie pojawiła się głowa Lou, uśmiechnął się serdecznie.
- Hej - przywitał się.
- Czy mi się zdaje, czy coś się stało? - zapytał Tommo, wyraźnie zatroskany.
- Tylko ci się wydaje.
- Oj... Coś mi się nie wydaje.
- A mi się wydaje, że jednak ci się wydaje - rzekł, po czym obaj wybuchnęli śmiechem.
- Czy mi się wydaje, czy tutaj dzieje się coś ciekawego, a ja nie jestem na liście gości?- dało się słyszeć głos Harry'ego.
- Proszę, tylko bez wydawania - Niall westchął teatralnie. Znowu dostali napadu śmiechu.
-No dobrze - powiedział w końcu Louis. - Uspokójmy się.
- I kto to mówi? - zapytał blodyn unosząc brwi w zdziwieniu.
- Louis Tomlinson. Jeden z pięciu członków zespołu One Direction. Występują w brytyjskiej edycji "X Factor" - Boo Bear wstał i położył ręce na biodrach, wyraźnie z siebie dumny.
- No dobrze. Wierzę ci na słowo - rzekł Niall śmiertelnie poważnym głosem. Harold natomiast zwijał się ze śmiechu.
- Proszę, przestańcie - powiedział trzymając się za brzuch.
- Chyba śnisz - odrzekł Lou i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Wstał i podszedł do loczka. Przytrzymał go za nadgarstki i położył na ziemię. Niall więcej nie widział, ale z odgłosów mógł domyślić się, że Tommo łaskocze Styles'a.
- Ei... - udawał zasmuconego. - Ja nic nie widzę. Nie róbcie mi tego!
Śmiechy ustały i chwilę potem na ekran znów powróciły twarze jego przyjaciół. Harry był rozczochrany, a Louis wyraźnie z siebie zadowolony.
- Co wy tam robiliście? - zapytał blondyn unosząc brwi.
- Ach... No wiesz... Takie tam... Raczej nic ciekawego - odrzekł Lou udając zmieszanego.
- Boże ludzie - odezwał się Styles. - Nie wiem, co wy bierzecie, ale dajcie mi numer do swojego dilera. Chyba jeszcze nie jestem gotowy, aby z wami przebywać.
- No najwidoczniej nie - powiedział Niall. - Niestety cię zasmucę, ale ja nic nie biorę. Mam to wrodzone - wyszczerzył się.
- A ja nie wstydzę się mówić, że biorę. Po co się okłamywać. Jeśli bardzo chcesz, to mogę dać ci numer - Boo Bear zwrócił się do loczka. - Słuchaj uważnie, bo trudno jest zapamiętać. Jego numer to: 666.
- Ty masz pakt z Szatanem! - wykrzyknął Harold. Po chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Nagle do pokoju wbiegł Liam. Miał na sobie bluzkę ze znaczkiem Superman'a. W jednej ręce trzymał komputer. Najwyraźniej znowu robił Twitcam.
- Co tu się dzieje? - zapytał, jak na prawdziwego superbohatera przystało. - Słyszałem jakieś krzyki.
- A nic... Tak sobie siedzimy i rozmawiamy z naszym przyjacielem z zespołu. Przecież musi z kimś pogadać. Tam ma tylko swoją dziewczynę, ale to co innego niż my. Prawda kotku? - popatrzył na blondyna. Lecz zanim ten zdążył odpowiedzieć, Harry rzekł:
- Kotku? Jezu... Czy ty mnie zdradzasz, Louis?
- Oj nie przesadzaj. Do ciebie mówię to przecież inaczej. Bardziej to przeciągam - zaczął się tłumaczyć. - Wtedy wychodzi takie "koootku". A zwykłe "kotku" zarezerwowane jest dla najlepszych przyjaciół czyt Liam, Niall i Zayn. A no tak... Jeszcze Patricia.
- Tak kochanie! Wybaczam ci! - loczek rzucił mu się na szyję. Kiedy już go puścił, uśmiechnął się i poszedł do jednego z pokoi.
- Ei... Chwila - odezwał się nagle Liam. - A gdzie jest Zayn?
- Mówił, że idzie do sklepu, a co? - zapytał Lou.
- No tak... - pokiwał głową ze zrozumieniem. - Ale już trochę długo go nie ma, nie?
- Kurczę, a co ty się tak o niego martwisz? Przecież mógł spotkać jakąś nową koleżankę.
- Wiecie co? Chyba do niego zadzwonię - powiedział, jakby w ogóle nie słyszał wcześniejszych słów przyjaciela.
- Jak chcesz... Ale nie zdziw się jak nie odbierze.
***
Liam nie odpowiedział. Wziął do ręki komórkę i wykręcił numer do Zayn'a.
- Halo? Cześć Liam - odezwał się głos w słuchawce. Chłopak od razu wiedział, że nie jest on głosem mulata.

________________________________
Chciałam strasznie podziękować za to, że wczoraj było tyle wejść i że przybyło trochę komentarzy ;)
Teraz rozdziały będę dodawać trochę rzadziej, bo jest rok szkolny i niektóre dni będę miała totalnie zawalone ;/ Ale nadal staram się pisać i mam nadzieję, że nie będzie tak źle :D

niedziela, 2 września 2012

Rozdział 16


Jednak kiedy drzwi się otworzyły, ujrzała swojego tatę. Otworzył usta, lecz za chwilę je zamknął.
- A co ty tu robisz? - zapytał wyraźnie zdziwiony.
- To mój pokój - odrzekła dziewczyna.
- Nie o to mi chodziło. Dlaczego zdejmujesz buty i... jesteś spocona? I dyszysz?
- No bo... em... - zacinała się.
- Nabrałaś mamę, że śpisz, a tak naprawdę wykradłaś się gdzieś z Niall'em tak?
- Tak. Ale nie powiesz mamie? - zapytała z nadzieją.
- Nie. Rozumiem cię. Sami tak robiliśmy z Jessy, bo jej matka, a twoja babcia, mnie nienawidziła.
- Czemu w takim razie ona zakazała mi się spotykać z Niall'em? Przecież wie, jakie to uczucie.
- Właśnie to jest zagadka. Może po prostu chce, abyś także cierpiała. Nie wiem... Naprawdę nie wiem - pokręcił głową - No, ale... Ubieraj się, a ja pójdę powiedzieć Jessy, że kiedy wszedłem jeszcze spałaś, a teraz już się ubierasz.
- Ok. Dzięki tato - uśmiechnęła się i sięgnęła do torby po świeże ubranie. Pan Walker wyszedł, a ona wyjęła zielone rurki i czarny top na szerokich ramiączkach. Umyła się, ubrała i nałożyła lekki makijaż. Wyszła z łazienki, założyła wysokie białe conversy i poszła na śniadanie. Niestety, była tam skazana na towarzystwo swojej matki. Kiedy szła w stronę stolika Niall'a, pani Jessy złapała ją za nadgarstek i zapytała:
- A ty gdzie się wybierasz, młoda panno?
- Do swojego stolika.
- O nie... Siądziesz ze swoimi rodzicami.
Dziewczyna westchnęła, ale usiadła obok pani Walker. Nie chciała się z nią kłócić. Nie lubiła być w centrum uwagi. Niestety siedziała tyłem do swojego chłopaka. Postanowiła, że na następnym posiłku poprosi tatę, żeby się z nim zamienić. On na pewno się zgodzi.
- Co chcesz dzisiaj robić? - z rozmyślań wyrwał ją głos pani Walker.
- Szczerze to mi obojętnie. Tylko żeby wycieczka nie była tak męcząca jak wczoraj.
- Dobrze. To może po prostu zrobimy sobie spacer po stolicy Węgier?
- Super. Przecież to takie piękne miasto - odrzekła z sarkazmem.
- Oj... żebyś się nie zdziwiła - uśmiechnęła się jej matka.
- O czym rozprawiacie? - do rozmowy włączył się pan James, który właśnie przyszedł ze swoim śniadaniem.
- Pytałam Patricii, gdzie chce dzisiaj pójść.
- A ja powiedziałam, że mi obojętnie.
- Znajdzie się coś ciekawego - zaśmiał się pan Walker - A jak nie, to zawsze można pójść do kina.
- Tylko, żeby był jakiś sensowny lektor. Nienawidzę języka węgierskiego.
- Ja też go za bardzo nie lubię - zgodził się mężczyzna.
- To znaczy, że idziemy do kina? - zapytała z nadzieją nastolatka.
- No chyba tak.
- W takim razie, po śniadaniu sprawdzę jakie filmy grają - uśmiechnęła się.
- Dobrze. No to... smacznego - pan James zabrał się za jedzenie.
Kilka minut jedli w milczeniu. Patricia podziękowała za posiłek i odniosła naczynia. Następnie poszła do holu i usiadła na fotelu, aby skorzystać z wi-fi.
***
Niall zauważył, że jego dziewczyna wychodzi ze stołówki i siada na fotelu. Dokończył swoją kanapkę, odniósł naczynia i poszedł usiąść obok niej. Wziął telefon do ręki i udawał, że coś sprawdza, żeby jej matka nie miała pretensji.
- Hej - powiedział.
- Cześć - uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
- Co dzisiaj robicie?
- Idziemy do kina. Właśnie sprawdzam, co grają. Może chcesz pójść z nami? - zaproponowała.
- Ale... Twoja matka.
- Przecież możemy pójść na ten sam film przez przypadek...
- To byłby dość duży przypadek. Na ten sam film, do tego samego kina. Chyba podziękuję. Jesteś już wystarczająco pokłócona ze swoją mamą.
- Oj no... Proszę - zrobiła maślane oczka i położyła swoją rękę na jego.
- Och... No dobrze - uśmiechnął się.
- Dziękuję. Kocham cię - rzekła i pocałowała go.
Kiedy się od siebie oderwali, chłopak zauważył, że rodzice nastolatki wstają od stołu i kierują się w stronę wyjścia. Wrócił do facebook'a. Dziewczyna chyba też to spostrzegła, ponieważ zrobiła to samo. Nagle chłopak usłyszał głos pani Walker:
- Pati, znalzłaś już coś?
- Tak, chodź zobacz - wskazała fotel po swojej lewej stronie.
- Wolałabym usiąść po twojej prawej stronie - skrzywiła się kobieta.
- Ale ten fotel jest zajęty.
- Co nie znaczy, że osoba, która na nim siedzi, nie może z niego zejść.
- Owszem, ale zejdzie z niego dopiero wtedy, kiedy skończy załatwiać swoje sprawy.
Chłopaka denerwowało trochę to, że chociaż rozmowa dotyczyła jego, nie zostało wypowiedziane jego imię. Wolał się jednak nie wtrącać.
- Wiesz co? - rzekła nagle nastolatka. - Mam pomysł. Ja usiądę po prawej stronie MOJEGO CHŁOPAKA, a ty po prawej stronie mnie. Może być? - spojrzała pytającym wzrokiem na matkę.
Kobieta kiwnęła lekko głową, ale widać było, że jest wściekła. Patricia westchnęła i przesiadła się. Wskazała matce fotel obok i uśmiechnęła się sztucznie. Kobieta odwzajemniła "uśmiech" i usiadła.
- Więc? - spojrzała pytającym wzrokiem na córkę.
- "Turysta" z węgierskimi napisami.
- Świetnie.
- Oo... Nie narzekasz. Cóż to za święto? - zapytała nastolatka. Pani Walker puściła uwagę mimo uszu.
- Które miejsca i rząd? - ciągnęła dalej rozmowę.
- Jeszcze nie zarezerwowałam, ale myślałam o 13, 14, 15 rząd 10.
- Ok. Tylko nie narzekaj, kiedy usiądzie obok ciebie jakiś stary dziad.
- Nie martw się, nie będę - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Dobrze. A na którą godzinę byśmy poszli?
- Teraz jest 9 15, więc myślę, że 10 40 będzie akurat.
- Super - powiedziała kobieta i wstała. - W takim razie widzimy się o 10 10 pod hotelem.
- Tak jest - zasalutowała dziewczyna.
Gdy jej matka odeszła, zwróciła się do Niall'a:
- Przepraszam za nią.
- Nie ma sprawy - machnął ręką. - Można się przyzwyczaić.
- Podziwiam cię.
- Za co? - zdziwił się chłopak.
- Za to, że z nią wytrzymujesz. Że nie masz załamania nerwowego itd - zaśmiała się, a blondyn jej zawtórował.
- Rozumiem, że mam rezerwować miejsce 16 w rzędzie 10? - zmienił temat.
- Tak - przytaknęła i uśmiechnęła się słodko.
- Ok. Ale teraz muszę już iść, bo obiecałem zadzwonić do Lou.
- Nie ma sprawy. Pozdrów go ode mnie.
- Dobrze. Do zobaczenia w kinie - rzekł, pocałował ją na pożegnanie i poszedł do swojego pokoju.

-----------------------------
Wielkie dzięki za tyle wejść na mojego bloga. Jak ja się tym jaram... Ten rozdział dedykuję Potato xD Tak jak mnie prosiła. Nie znam cię, ale i tak cię kocham <3 Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem bd jakieś komentarze ;)

sobota, 1 września 2012

Rozdział 15



***
Chłopak zaśpiewał "Torn". Dziewczynie szczęka opadła z zachwytu.
- Nie dziwię się, że was przepuścili. Przecież ty śpiewasz wspaniale. Chodziłeś do szkoły muzycznej, albo na lekcje śpiewu?
- Nie - zaprzeczył blondyn. - Ale zawsze śpiewałem w domu. W końcu mama zaproponowała, żebym poszedł do X Factor.
- I bardzo dobrze - uderzyła go palcem wskazującym w pierś i uśmiechnęła się.
Nagle złapał ją za rękę i popatrzył w oczy. Nachylił się i pocałował ją. Znowu zapomniała o całym świecie. Była na sto procent pewna, że Niall Horan nie był tylko wakacyjną miłością. Czuła, że mimo że to jej pierwszy chłopak, przeżyje z nim trochę dłużej niż miesiąc. Dzięki niemu była szczęśliwa. Wiedziała, że nawet jej matka nie zdoła im przeszkodzić, szczególnie że niedługo wyprowadzi się razem z tatą. Doskonale słyszała ich dzisiejszą rozmowę. Ojciec złoży pozew o rozwód w dniu ich przyjazdu do Irlandii.
Te myśli towarzyszyły jej, kiedy szła nocą z Niall'em, nad rzekę. Okazało się, że jest tam skromny, ale śliczny park. Było kilka ławek, a w centrum mieściła się fontanna.
- Pięknie tu - westchnęła dziewczyna i usiadła na jej brzegu.
- Prawda? - ucieszył się blondyn siadając obok niej.
Popatrzyła na niego i uśmiechnęła się. Potarła przedramię, aby się ogrzać. Nie podejrzewała, że będzie aż tak zimno. Nagle poczuła coś ciepłego na ramionach. Chłopak przykrył ją swoim sweterkiem.
- Dziękuję - szepnęła i położyła mu głowę na ramieniu.
On położył swoją rekę na jej. Dziewczyna ścisnęła ją i zamknęła oczy...
Obudziły ją promienie słońca Otworzyła oczy lecz za chwilę musiała je przymrużyć, ponieważ świeciły jej prosto w twarz. Przekręciła głowę, co nie było łatwe, ponieważ głowa Niall'a spoczywała na jej. Chłopak obudził się. Spojrzał na Patricię.
- Dzień dobry - powiedział zaspanym głosem i uśmiechnął się. Dziewczyna pocałowała go w policzek.
- Która godzina? - zapytała z przyzwyczajenia.
- Ósma dwadzieścia.
Nagle nastolatka zorientowała się, że jej matka wstaje o 8 30. Zerwała się z brzegu fontanny jak oparzona. Oczy miała już szeroko otwarte.
- Co się stało? - zapytał zdziwiony blondyn.
- Jest ósma dwadzieścia, a moja matka wstaje o 8 ósmej trzydzieści. To znaczy, że mam tylko 10 minut, aby wrócić do pokoju, przebrać się w piżamę i wejść z powrotem do łóżka.
- Och... - Niall najwyraźniej już wszystko zrozumiał, bo też wstał. Podniósł swój sweterek z ziemi i podszedł do blondynki.
- Przepraszam - powiedziała dziewczyna patrząc na jego sweter.
- Nie ma sprawy - machnął ręką. - Musimy się spieszyć, bo sam powrót zajmie nam tyle, ile czasu zostało.
- Chyba, że pobiegniemy - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Poranny jogging? - uniósł brwi, a ona przytaknęła. - Zgoda.
Złapali się za rękę i pobiegli razem. Ludzie patrzyli na nich, jak na wariatów, kiedy ich omijali. Po jakiś 5 minutach byli już pod hotelem.
- Ok... - chłopak popatrzył na zegarek - zostały jeszcze 2 minuty.
- Chyba zdążę - odrzekła zdyszana nastolatka i uśmiechnęła się.
- Do zobaczenia na śniadaniu - rzuciła jeszcze i pobiegła do swojego pokoju.
Kiedy weszła, rzuciła klucz na łóżko i zaczęła szybko przebierać się w piżamę. Nie zdążyła jednak nawet zdjąć butów, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. "No to po mnie" pomyślała tylko.

------------------------------------
Szczere komenty są dla mnie naprawdę bardzo ważne ;)